Znamy się z Aimi od trzech lat. Aimi jest kobietą nowoczesną, pracuje, dba o wygląd, lubi podróżować, ma konto na Insta i na Twitterze, regularnie biega. Aimi ceni również tradycyjne wartości takie jak rodzina, lojalność wobec przyjaciół, gościnność. Mieszkamy po dwóch stronach tego samego korytarza i niemal codziennie widzimy się przed wyjściem z domu. Pozdrawiamy się wtedy z uśmiechem lub kiwamy ze zrozumieniem głowami, widząc naprzeciwko wybuchy dziecięcej złości. Czasem my im pożyczymy narzędzia, czasem oni nam domkną drzwi, które zablokował kalosz. Czym się różnimy? Dopiero w zeszłym tygodniu po raz pierwszy w życiu zobaczyłam włosy Aimi. Aimi niemal zawsze nosi chustę, bo ona i jej rodzina są muzułmanami.
W przeciętnym rozumieniu muzułmanin równa się Arab. Tymczasem najwięcej muzułmanów mieszka w Azji Południowo-Wschodniej, np. w Indonezji i Bangladeszu (odpowiednio niemal 230 i 150 milionów wyznawców, dla porównania pierwszy kraj arabski na liście - Egipt, jest dopiero piąty i zamieszkuje go mniej niż 90 milionów wyznawców Allaha). Aimi pochodzi z jednego z mniejszych krajów - z Malezji, która liczy sobie 31 milionów mieszkańców, czyli nieco mniej niż Polska. Około 19 milionów obywateli Malezji to muzułmanie.
Dla przypomnienia, Malezja jest tu:
Kraje Azji Południowej nadają zupełnie inny koloryt islamowi i to dosłownie, wystarczy spojrzeć na badżu kurung - tradycyjny strój Malajów. Chusta nie jest obowiązkowym elementem (obok malajskich muzułmanów w Malezji żyją jeszcze Chińczycy, którzy są głównie wyznawcami buddyzmu i chrześcijaństwa oraz Hindusi, którzy są przeważnie wyznawcami hinduizmu). Chusta jest raczej wyrazem pobożności tak jak u nas medalik lub krzyżyk na szyi. Zawsze mnie fascynowały kroje i wzory muzułmańskich chust i muszę przyznać, że Aimi jest mistrzynią w dobieraniu chusty do stroju. Ma ich co najmniej kilkanaście (wersja malajska nazywa się tudung) i często łączy je z wielkim, czarnym kapeluszem. Innym wyrazem pobożności u Aimi jest regularne czytanie Koranu i rozważanie jego treści (co Koran mówi o karmieniu piersią, sprawdź tutaj: klik).
![]() |
Badżu kurung - tradycyjny strój malajski (więcej o nim po angielsku tu) |
Od 2000 roku malezyjski odpowiednik Ministerstwa Zdrowia otworzył program promocji karmienia piersią. Przyznaje się szpitalom tytuł przyjaznych karmieniu, WHO patronuje lokalnym sieciom wsparcia, ale problemy ze społecznym poparciem wyglądają dokładnie tak samo jak u nas: niekompetentny personel, bogata mitologia, brak edukacji, niechęć wobec publicznego karmienia (klik). Matka Aimi karmiła wszystkie swoje 12 (słownie: dwanaścioro) dzieci butelką, więc Aimi nie mogła za bardzo liczyć na wsparcie z tej strony.
Aimi ma dwójkę przeuroczych dzieci. Pierwszy poród, jeszcze w Malezji w prywatnym szpitalu poszedł jak po maśle. Córeczka była długo wyczekiwana i całą rodziną cieszyli się z jej przyjścia. Gorzej z karmieniem maleństwa. Podczas pierwszych kilku miesięcy pojawiły się wszystkie klasyczne problemy: złe przystawianie, zmęczenie, niepewność, zastoje, niskie przyrosty i tak dalej. Samozaparcie Aimi sprawiło jednak, że bez wsparcia fachowców wyszła na prostą i po pół roku już nie pamiętała o początkowych problemach. Bardzo jej w tym pomogły grupy matek karmiących na Facebooku i nieustannie wspierający mąż. Pierwsze dziecko karmiła ponad dwa lata i jest z tego dumna.
Pojawienie się w rodzinie drugiego dziecka, już za granicą, było traumatycznym przeżyciem. Zacząć trzeba od tego, że ciąża była nieplanowana. Koran, chociaż nie uznaje płodu za człowieka, nakazuje ochronę życia przez cały czas trwania ciąży. Mimo wyraźnego zachęty, zalecenia świętej Księgi nie pomogły Aimi pogodzić się z nadchodzącymi w ich życiu zmianami. W obcym kraju, bez rodziny i przyjaciół, z kiepskimi finansami i sześcioma miesiącami ciężkich mdłości i wymiotów, zapadła na depresję ciążową. Mąż - jedyna bliska osoba, stawał na rzęsach, aby wesprzeć swoją ukochaną. W każdej chwili po skończonej pracy opiekował się chorą żoną i malutką córeczką, szukał dodatkowych źródeł zarobku, wysłuchiwał z przerażeniem deklaracji samobójczych... Oboje nie mieli pojęcia, co z tego wszystkiego wyniknie. Do tego stopnia nie radzili sobie z sytuacją, że wstydzili się nawet prosić kogokolwiek o pomoc. Swoją własną rodzinę poinformowali o drugiej ciąży dopiero po siedmiu miesiącach. Jedynym światełkiem w tunelu, jakie zobaczyli, to był plakat w przychodni informujący, że 35% kobiet w ciąży doświadcza poważnych spadków nastroju z depresją i myślami samobójczymi włącznie. "Skoro tyle kobiet tego doświadcza, to znaczy, że i my sobie jakoś poradzimy" - stwierdził mąż Aimi i od tej pory trzymał się tej myśli w najgorszych chwilach.
Sam poród również przebiegł zupełnie inaczej niż planowali. Aimi odeszły zielone wody płodowe, ponieważ jeszcze w łonie matki doszło do wydalenia smółki przez dziecko. Lekarze do ostatniej chwili czekali z jakąkolwiek interwencją. Do tego w toku wydarzeń, starszą córkę musieli zostawić z ludźmi, których ledwie znali (chcieli ją mieć przy sobie na sali porodowej, ale lekarze im to wyperswadowali), a Aimi została na ostatnią fazę porodu bez znajomej twarzy przy sobie. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze i synek urodził się zdrowy po dwudziestu godzinach porodu. Wszyscy byli wycieńczeni, ale w końcu poczuli ulgę. Maluch leżał w ramionach Aimi i nic już nie mogło zmienić tego faktu.
Paradoksalnie po tych wszystkich przejściach druga przygoda Aimi z karmieniem piersią poszła jak z płatka. Trwała ponad dwa lata, o wiele łatwiejsza dzięki wcześniejszym doświadczeniom. Tym razem ominęły ją bolesne brodawki i zastoje. Dla własnego komfortu wolała karmić w odosobnieniu, najlepiej w domu. Od zawsze dzieciaki miały bardzo uregulowany tryb jedzenia i spania, więc nie trudno jej było przewidzieć, kiedy trzeba zawinąć się z podwórka z powrotem do mieszkania. Dla wygody cała czwórka śpi w jednym pokoju: wielkie łóżko rodziców pośrodku i łóżeczka dzieci po bokach.
Pojawienie się w rodzinie drugiego dziecka, już za granicą, było traumatycznym przeżyciem. Zacząć trzeba od tego, że ciąża była nieplanowana. Koran, chociaż nie uznaje płodu za człowieka, nakazuje ochronę życia przez cały czas trwania ciąży. Mimo wyraźnego zachęty, zalecenia świętej Księgi nie pomogły Aimi pogodzić się z nadchodzącymi w ich życiu zmianami. W obcym kraju, bez rodziny i przyjaciół, z kiepskimi finansami i sześcioma miesiącami ciężkich mdłości i wymiotów, zapadła na depresję ciążową. Mąż - jedyna bliska osoba, stawał na rzęsach, aby wesprzeć swoją ukochaną. W każdej chwili po skończonej pracy opiekował się chorą żoną i malutką córeczką, szukał dodatkowych źródeł zarobku, wysłuchiwał z przerażeniem deklaracji samobójczych... Oboje nie mieli pojęcia, co z tego wszystkiego wyniknie. Do tego stopnia nie radzili sobie z sytuacją, że wstydzili się nawet prosić kogokolwiek o pomoc. Swoją własną rodzinę poinformowali o drugiej ciąży dopiero po siedmiu miesiącach. Jedynym światełkiem w tunelu, jakie zobaczyli, to był plakat w przychodni informujący, że 35% kobiet w ciąży doświadcza poważnych spadków nastroju z depresją i myślami samobójczymi włącznie. "Skoro tyle kobiet tego doświadcza, to znaczy, że i my sobie jakoś poradzimy" - stwierdził mąż Aimi i od tej pory trzymał się tej myśli w najgorszych chwilach.
Sam poród również przebiegł zupełnie inaczej niż planowali. Aimi odeszły zielone wody płodowe, ponieważ jeszcze w łonie matki doszło do wydalenia smółki przez dziecko. Lekarze do ostatniej chwili czekali z jakąkolwiek interwencją. Do tego w toku wydarzeń, starszą córkę musieli zostawić z ludźmi, których ledwie znali (chcieli ją mieć przy sobie na sali porodowej, ale lekarze im to wyperswadowali), a Aimi została na ostatnią fazę porodu bez znajomej twarzy przy sobie. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze i synek urodził się zdrowy po dwudziestu godzinach porodu. Wszyscy byli wycieńczeni, ale w końcu poczuli ulgę. Maluch leżał w ramionach Aimi i nic już nie mogło zmienić tego faktu.
Paradoksalnie po tych wszystkich przejściach druga przygoda Aimi z karmieniem piersią poszła jak z płatka. Trwała ponad dwa lata, o wiele łatwiejsza dzięki wcześniejszym doświadczeniom. Tym razem ominęły ją bolesne brodawki i zastoje. Dla własnego komfortu wolała karmić w odosobnieniu, najlepiej w domu. Od zawsze dzieciaki miały bardzo uregulowany tryb jedzenia i spania, więc nie trudno jej było przewidzieć, kiedy trzeba zawinąć się z podwórka z powrotem do mieszkania. Dla wygody cała czwórka śpi w jednym pokoju: wielkie łóżko rodziców pośrodku i łóżeczka dzieci po bokach.
Córka Aimi, która liczy sobie już pięć lat, rośnie na pewną siebie elegantkę, nawet na hulajnodze nie porzuca swojej torebki. Zupełnie jak mama (mama co prawda nie jeździ na hulajnodze, ale z zapałem biega). Dwuletni synek uwielbia filmy dokumentalne o mieszkańcach mórz, zwłaszcza o rekinach. Nosi też czapkę z rekinem, bluzę z rekinem i kapcie z rekinem. Wykapany tata (tata może nie ma kapci z rekinem, za to hoduje pokemony na telefonie). Ulubionym daniem całej rodziny jest nasi lemak, czyli aromatyczny ryż serwowany z ostrym sosem sambal na liściach bananowca. Dla mnie niejadalne ze względu na ostrość potrawy, ale maluchy uwielbiają. Malezyjczycy o maleńkości są przyzwyczajani do ostrego smaku i dla mnie nawet ich najłagodniejsze propozycje stanowią wyzwanie. Smak chilli nie jest jednak jedynym. Cała kuchnia Malajów obfituje w urzekające, intensywne smaki i aromaty: kokos, orzeszki ziemne, sos sojowy, sos rybny, trawa cytrynowa, imbir, pandan, tamaryndowiec, a wszystko owija się w pachnące liście bananowca. Sami spójrzcie i wyobraźcie sobie, że to wszystko mieści się w jednej potrawie:
Po narodzinach syna życie moich sąsiadów nie zmieniło się automatycznie w sielankę. Jak to zwykle w życiu bywa każdemu czasem puszczą nerwy albo dziecko się położy na środku alejki sklepowej i wybuchnie płaczem. Są jednak szczęśliwi. Wiedzą, że mogą na sobie polegać i są w stanie wyjść nawet z najgorszej sytuacji. Mąż Aimi powiedział, że wielokrotnie wątpił, ale ostatecznie uwierzył w powodzenie, i uważa, że dzieci to prawdziwe błogosławieństwo dla rodziców. Aimi wydobyła się z depresji i stała się na powrót energiczną, aktywną kobietą. Wszystkim wątpiącym życzę, aby również znaleźli siłę, by przetrwać trudne chwile w życiu swojej rodziny i na końcu swoich problemów odkryli szczęście.
Karmienie piersią w Malezji:
Tradycyjny strój:
Przepis na nasi lemak: