Co jadł mały Jezusek, gdy był mały?


Święta Bożego Narodzenia to dla znakomitej większości z nas okazja do spotkania przy rodzinnym stole. Dodajmy – przy suto zastawionym stole. Naturalnie taka sytuacja prowokuje do rozmów i rozmyślań o... jedzeniu. W rodzinach, gdzie są małe dzieci, tematem centralnym staje się często, co takie dziecko (a zwłaszcza niemowlę) może lub powinno jeść, a czego nie może, a dyskusje potrafią być naprawdę żywiołowe... Ale czy ktoś się zastanowił bliżej nad głównym bohaterem i sprawcą całego zamieszania? Boże Narodzenie jest wszak celebracją narodzin Jezusa Chrystusa, który jest postacią historyczną, mężczyzną z krwi i kości i który też musiał coś jeść! Co więc takiego jadł mały Jezusek, gdy był jeszcze mały?


Podstawową odpowiedzią na to pytanie jest: mleko mamy! W starożytności karmienie piersią było oczywistą oczywistością i nie ma tu za bardzo miejsca na spory. Aż do dziewiętnastego wieku nie istniała alternatywa mleka kobiecego, którą możnaby bezpiecznie karmić niemowlęta. Chociaż literatura starożytna nie poświęca karmieniu piersią zbyt wiele miejsca, obraz, jaki otrzymujemy, jest raczej spójny. Dzieci karmiono głównie piersią do okolic szóstego miesiąca życia, a samo karmienie kończono w okolicach dwóch (wśród Greków i Rzymian: klik i klik) lub trzech lat (wśród Żydów: klik). Od niedawna, dzięki analizie izotopów pierwiastków zawartych w kościach ludzkich i zwierzęcych, archeologia pozwala nam na potwierdzenie i uzupełnienie tych literackich doniesień. Potrafimy stwierdzić jak indywidualne diety różniły się w zależności od wieku, płci i statusu społecznego.

Boże Narodzenie, Giotto, 1305, Kaplica Scrovegnich w Padwie
Cóż więc podawano niemowlętom w Palestynie za czasów cesarza Augusta? Polskie pastorałki mają dość ugruntowane zdanie w temacie diety Jezusa:


„Tam kukiołki jadałeś, jadałeś z carnuską i miodem,

Tu się tylko zasilać, zasilać musis samym głodem.

Tam pijałeś ceć jakie, ceć jakie słodkie małmazyje,

Tu się Twoja gębusia, gębusia łez gorskich napije.”
„Podobno Dzieciątko, że głodne, płacze,

Dlatego tak z nami nierado skacze,

Więc ja Mu dam kukułeczkę,

I masełka osaleczkę,

Pa, pa, pa, pa.”

I w pewnej mierze mają rację. Jezus jako syn palestyńskiego cieśli nie należał do bogatych. Podobnie jak 90% społeczeństwa, Józef i Maryja nie mogli sobie pozwolić na drogie specjały sprowadzane z odległych zakątków Imperium Rzymskiego takie jak ostrygi z mórz północnych czy mięso słonia afrykańskiego. Musieli bazować na lokalnych produktach. Nie znaczy to jednak, że musieli głodować lub że byli niedożywieni. W odróżnieniu od średniowiecznej Europy, klęska głodu była rzadkim zjawiskiem w starożytności. Starożytna dieta śródziemnomorska była zdrowa, stosunkowo urozmaicona i przyzwoicie zbalansowana. Różnorodność ekosystemów, bogactwo gatunków, harmonijne połączenie rolnictwa, hodowli oraz handlu pozwalały na przeżycie nawet w skrajnie niesprzyjających czasach (typu katastrofalna susza), gdy główne źródła pożywienia zawodziły.

Odpoczynek podczas ucieczki do Egiptu, Orazio Gentileschi, 1626, Kunshistorisches Museum w Wiedniu

Tak więc dla dorosłych podstawą diety były trzy rośliny: jęczmień, winorośl, oliwka. Z jęczmienia, czasem pszenicy, wypiekano pieczywo na zakwasie, które stanowiło podstawę wszystkich niemal posiłków. Winogrona przerabiano na wino, które potem mieszano z wodą do picia. Antyczne wino było z reguły mętne, pełne różnych fuzli i posiadało mniej procentów niż dzisiejsze, ale pijali je w zasadzie wszyscy do każdego posiłku. Dlaczego nie samą wodę? Klimat śródziemnomorski ma to do siebie, że przez pół roku deszcz jest rzadkością. Deszczówka - najbezpieczniejsze źródło wody pitnej jest wtedy niedostępne. Woda przechowywana w upałach lub pobierana ze źródła niosła ze sobą duże ryzyko zatrucia. Niewielkie ilości alkoholu zawarte w winie chroniły do pewnego stopnia przed zepsutą wodą. No i oliwka. Spożywano całe owoce lub tłoczono z nich oliwę. Oliwa miała duże znaczenie jako artykuł „przemysłowy”: paliwo do lamp, kosmetyk, lekarstwo. Była też ważnym źródłem kalorii w diecie zdominowanej przez rośliny.


Niemowlęta i małe dzieci były jednak traktowane nieco inaczej. Pierwsze pokarmy poza mlekiem mamy obejmowały różnego rodzaju zbożowe breje na mleku kozim lub owczym z dodatkiem miodu lub wina. Mleko prawdopodobnie każdy miał swoje, bo w każdym domostwie trzymano jakąś trzódkę. Jednak dużo rzadziej niż dziś przeznaczeniem zwierząt był ubój na mięso. Były na to zbyt cenne. Krowy hodowano dla ich pracy w polu, napędzania młynów i tłoczni, transportu, owce dostarczały wełny, kozy mleka, drób jaj i pierza. Ze względu na klimat większość mleka od razu przerabiano na sery lub jogurty (do tej pory na Bliskim Wschodzie nabiał się jada głównie w postaci przetworzonej). Wyjątkiem były właśnie dzieci, którym podawano świeże mleko. 

Chrystus w domu rodziców, John Millais, 1849-50, Tate Gallery, Londyn
Zwróćcie uwagę na owce w tle!

Z czasem dzieci podłączały się do rodzinnej kuchni. Posiłki były proste, ale pożywne. Do chleba podawano zawsze jakiś dodatek, często warzywny sos lub pastę do maczania, czasem tylko sól lub oliwę. Ważnym elementem diety były bogate w białko rośliny motylkowe: fasola, soczewica, ciecierzyca, bób. Stanowiły często podstawę zup lub samodzielnych potraw takich jak miqpeh – kaszka zbożowa z soczewicą. Zboża z roślinami motylkowymi świetnie się uzupełniają pod kątem dietetycznym. Ich wielką zaletą jest też łatwość przechowywania. Nic dziwnego, że były bardzo popularnym elementem diety i są wymieniane w Biblii wielokrotnie. Warzywa ogrodowe znane w starożytnej Palestynie to przede wszystkim cebula i por, a także sałata, kapusta, seler, ogórki, rzodkiewki, szparagi. Brak tu pomidora, który dziś mocno kojarzy się z kuchnią śródziemnomorską. Nic dziwnego, bo te dwa tysiące lat temu rósł sobie wciąż spokojnie w Amerykach, a do Europy sprowadzono go dopiero po wyprawach Kolumba.

Lens culinaris - soczewica



Innym urozmaiceniem diety były owoce: figi, daktyle, granaty, karob (znany jako chleb świętojański), melony, śliwki. Dojrzewały o różnych porach roku, dostarczając sezonowo dodatkowej dawki węglowodanów i witamin. Suszone figi miały stałe miejsce w każdej spiżarni i nawet pisma rabinistyczne mówią, że obowiązkiem męża jest dostarczyć żonie zapasu fig. 

Ceratonia siliqua, szarańczyn strąkowy znany szerzej jako karob; prawdopodobnie św. Jan Chrzciciel żywił się na pustyni nie tyle szarańczą, ile właśnie szarańczynem 



W okresie rzymskim solone, suszone ryby wkroczyły hurmem do diety wszystkich poddanych cesarza. Nawet w miejscach dość odległych od wybrzeża archeolodzy odnajdują stosy rybich ości. Prawdopodobnie masowość połowów i sposób konserwacji czynił ryby produktem, który był dostępny dla wszystkich warstw społeczeństwa. Popularne były dorada, tuńczyk, makrela, różne gatunki graników i kiełbi. Hitem był również sos z fermentowanych ryb, zwany po łacinie garum, który dodawano do wszystkiego (zupełnie jak obecnie maggi lub sos sojowy). Jak możecie się domyślić, takie suszone solone ryby smakowały zupełnie inaczej niż świeże. Jedzono je raczej na zimno, opłukawszy tylko z soli, lub w formie past rybnych, do których pakowano rybki za małe do indywidualnej sprzedaży. Słone, bardzo „aromatyczne”, ale za to niezłe źródło białka, żelaza i nienasyconych kwasów tłuszczowych. Wśród naukowców trwa obecnie debata z jaką częstotliwością jedzono ryby w głębi Palestyny. Jedno jednak jest pewne – częściej niż przeciętny Polak!


Baseny do fermentacji ryb na garum, antyczna Apollonia, Izrael

No i nie zapominajmy o przyprawach. Flora śródziemnomorska obfituje w intensywne zioła, po które wystarczy sięgnąć ręką za okno. Niektóre są nam świetnie znane jak np. pietruszka, tymianek, bazylia, rozmaryn, oregano, szałwia, gorczyca, czosnek, liść laurowy. Inne są trochę bardziej egzotyczne jak kmin rzymski czy szafran. O jeszcze innych pewnie nikt nie słyszał, jak na przykład o asafetydzie (żywicy z zapaliczki cuchnącej). Był to tańszy zamiennik równie tajemniczego sylphium, które przez swoją popularność wyginęło jeszcze w starożytności. Asafetyda podobno nadaje potrawie bardziej aksamitną konsystencję i ma aromat podobny do cebuli lub pora. Cóż, co kto lubi.

Moneta z Cyreny w Afryce przedstawiająca sylphium. Naukowcy spierają się do dziś co do tożsamości rośliny



Wspomniałam o tym, że zwierząt nie hodowano dla mięsa. Ale mięso jednak czasem spożywano (dlaczego miałoby się zmarnować?). Centralnym momentem żydowskiego święta Paschy jest na przykład spożycie baranka z niekwaszonym chlebem i gorzkimi ziołami. Owce i kozy stanowiły większość spożywanego mięsa wśród średnio sytuowanych, ptactwo typu gołębie, kury, kaczki wśród biedniejszych. Wiadomo, że na na mięso trzymano czasem gazele, jelenie lub nawet świnie. Żydzi są znani z zakazu jedzenia wieprzowiny, ale przy uważnej interpretacji źródeł literackich i archeologicznych okazuje się, że tak naprawdę nie wiemy, w jakim stopniu przestrzegano tego zakazu. W literaturze antycznej Żydów kojarzy się przez unikanie wieprzowiny, ale znajdujemy również wzmianki o Żydach, którzy jej nie skreślają. Wykopaliska w żydowskich osiedlach w Palestynie też odkrywają podejrzanie dużo świńskich kości...


Ofiara całopalna z owcy. W takim wypadku całe ciało zwierzęcia zostaje spalone. Żydzi praktykowali również ofiary krwawe, które stanowiły okazję do spożycia mięsa zarówno przez ofiarnika jak i personel świątynny


Do przygotowywania potraw wystarczało zaledwie kilka sprzętów: piec, nad nim gar lub dwa, dobry nóż i patelnia. Chociaż znane są z archeologii przykłady płaskich talerzy, na które nakładano sobie indywidualnie jedzenie, zazwyczaj jedzono ze wspólnych misek. Wkładano do nich w zależności od posiłku te wszystkie pasty, sosy, surowe i suszone owoce i warzywa, sery czy mięsa. Jedzono palcami lub za pomocą kawałków chleba. Ze sztućców używano tylko łyżki do jedzenia zupy. Znowuż przepisy dotyczące "koszerności" potraw i sposobów ich przygotowania są pełne niejasności. Większość szczegółowych przepisów prawa religijnego powstało nieco później niż czasy Jezusa i nie jest pewne w jakim stopniu były działaniem na pokaz pewnych grup Żydów, a na ile powszechną praktyką. Przy dwóch garnkach i patelni ciężko na przykład wyobrazić sobie całkowite oddzielenie obróbki mięsa i nabiału. 


Święta Rodzina z ptaszkiem, Bartolome Esteban Murillo, ok. 1650, Sewilla
Kiedy myślę sobie o Świętej Rodzinie, która zasiada do posiłku z małym Jezusem, widzę ludzi, którzy żyją prosto, ale szczęśliwie. Może ich dieta była uboższa od naszej, ale w pełni zaspokajała potrzeby ciała, nawet z lekkim naddatkiem. Wspólny posiłek musiał sycić po ciężkim dniu pracy i był okazją do odpoczynku i spędzenia czasu z rodziną. W swoim podejściu do żywienia starożytni Żydzi nie różnili się wcale od swoich sąsiadów pogan. Pełnymi garściami czerpali z tego, co oferował im świat. Jak napisano o Palestynie w Księdze Powtórzonego Prawa 8.7-9:


„Albowiem Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi pięknej, ziemi obfitującej w potoki, źródła i strumienie, które tryskają w dolinie oraz na górze - do ziemi pszenicy, jęczmienia, winorośli, drzewa figowego i granatowego - do ziemi oliwek, oliwy i miodu - do ziemi, gdzie nie odczuwając niedostatku, nasycisz się chlebem, gdzie ci niczego nie zabraknie - do ziemi, której kamienie zawierają żelazo, a z jej gór wydobywa się miedź.”

Dzieci żywiły się z początku tylko mlekiem matki, stopniowo zastępowanym zbożami i mlekiem zwierzęcym. Mogły dostawać nieco więcej smakołyków w rodzaju miodu lub świeżych owoców. Z czasem wchodziły w świat jedzenia dorosłych, by w okolicach trzecich urodzin jeść tak, jak wszyscy domownicy: maczając chleb w tej samej misce co rodzice i popijając wodą z winem. Wspólne posiłki stanowiły specjalny moment w ciągu dnia. Według obyczajów żydowskich każdy posiłek powinno się poprzedzić obmyciem rąk i modlitwą z błogosławieństwem chleba. Wieczerza przed Sabatem obejmowała również błogosławieństwo wina. Chleb i wino, jako ciało i krew Chrystusa, weszły potem na stałe do rytuału i symboliki chrześcijańskiej. Jezus mówił o sobie „Jam jest chleb życia” oraz „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” (Ewangelia wg św. Jana 6.48 oraz 6.55-56). Ta metafora poza całą swoją głębią eschatologiczną, stanowi również hołd oddany podstawowym elementom dnia codziennego, które Jezus znał od wczesnego dzieciństwa: wspólny, rodzinny posiłek złożony z prostych, ale solidnych potraw, spożyty w atmosferze relaksu i dziękczynienia.


Warto zadumać się przez chwilę nad świątecznym stołem, czym dla nas jest to całe jedzenie, które przed nami stoi. Jakie potrawy widzimy i dlaczego? Czy różnią się od codziennych? Jaki jest nasz emocjonalny do nich stosunek? Co na to nasi współbiesiadnicy? Jakie wspomnienia się z nimi wiążą? Czym jest dla nas to całe spotkanie i w jakiej atmosferze przebiega? Czy potrafimy cieszyć się prostotą i obecnością bliskich? Jakie wzorce przekazujemy naszym dzieciom podczas tego spotkania? Czy na co dzień mamy czas odpowiednio celebrować posiłki? Mam nadzieję, że bez względu na przekonania religijne czy dietetyczne Święta Bożego Narodzenia miną wszystkim czytelnikom szczęśliwie i radośnie, a treść niniejszego artykuły będzie inspiracją przyjemnych rozmów. Wesołych Świąt!




PS. Jakby ktoś był ciekawy, co matka karmiąca i jej dziecko mogą jeść podczas tradycyjnej polskiej Wigilii zapraszam tu, tu, tu i tu.


Źródła:
David Kraemer, Food, Eating, Meals, w: The Oxford Handbook of Jewish Daily Life in Roman Palestine, ed. Catherine Hezser, 2010, ss. 403-419.
Susan Weingarten, "Food in Roman Palestine: ancient sources and modern research", w: Food & History 5/2 (2007), ss. 41-66.
Tosha Dupras, Henry Schwarcz, Scott Fairgrieve, "Infant Feeding and Weaning Pracices in Roman Egypt, w: American Journal of Physical Anthropology 115 (2001), ss. 204-212.

Sroczka mała, czyli dlaczego dzieci jedzą czasem ziemię

Pica (czyt. 'pika') znaczy po łacinie sroka. Ptaszek ten jest oskarżany o zbieranie i zjadanie wszystkiego, co ładne i błyszczące, a co niekoniecznie jest jadalne. Dlatego jego imieniem nazwano pewną... powiedzmy... przypadłość, która polega na zjadaniu rzeczy, które raczej nie goszczą na naszych stołach np. ziemi, piasku, tynku, odchodów, lodu, włosów... Inne fachowe określenie to jedzenie spaczone.

Pica pica
Zapytacie, dlaczego taki temat pojawia się akurat na tym blogu? Cóż, panuje przekonanie, że pica dopada przede wszystkim małe dzieci, kobiety w ciąży i matki karmiące (przyznać się, która miała przemożną ochotę zjeść kiedyś paczkę kredy?). A tak naprawdę trudno tu o rzetelne dane ze względu na wstydliwość tematu w naszej kulturze. Wybacza się jedynie wymienionym powyżej "specyficznym" członkom społeczeństwa. Kobietom w ciąży ogólnie przypisuje się przecież różne dziwne zachcianki, mało kto karmi piersią przez dłuższy czas, a małe dzieci z natury przecież lubią brać wszystko do buzi. Nie ma jednak zgody co do przyczyn i natury jedzenia spaczonego. Ostatnie doniesienia sprawiają, że naukowcy zaczynają patrzeć na to zjawisko z innej nieco perspektywy, niecoc bardziej wnikliwie, a materiały entograficzne i socjologiczne pokazują, że nietypowe zwyczaje żywieniowe mają w wielu miejsach na świecie status akceptowalnych kulturowo.

Wiadomo, że jedzenie rzeczy z gruntu niejadalnych jest dość częstym zjawiskiem w świecie zwierząt. Takie zachowania zaobserwowano u wielu gatunków ssaków, ptaków i gadów. Kura na przykład łyka kamienie, żeby ułatwić sobie trawienie. Słonie i naczelne jedzą ziemię najprawdopodobniej z tych samych względów. Owce i krowy czasem wykazują przemożną chęć jedzenia konkretnego rodzaju ziemi bogatego w jeden minerał. Pica u zwierząt to jednak osobne zjawisko i różni się od poszukiwania i spożywania materiałów bogatych w sód (ziemi, błota czy wody). Ostatecznie sól jest jadalna i jej spożywanie służy uzupełnieniu niedoborów, natomiast spożywanie ziemi ma raczej na celu pomoc w trawieniu diety roślinnej lub pozbycie się pasożytów.


Peruwiańskie papugi zeskrobują dziobami ziemię ze zbocza, fot. Brian Ralphs


Jedzenie dziwnych rzeczy było (i jest) całkiem często uważane za formę leczenia. Np. glina terra sigillata była uważana w starożytności i średniowieczu za antidotum na wszelkie trucizny. Podobnie sproszkowany róg jednorożca (pozyskiwany dla niepoznaki od narwali), a róg nosorożca miał wzmagać potencję. Zapotekowie z Meksyku do tej pory robią tabletki z gliny, tzw. panecillos benditos, które mają chronić przed robakami i bólami brzucha, a w Sudanie syfilis leczy się za pomocą jedzenia ciężkiej czarnej gliny z miodem. Czasem takie praktyki znajdują potwierdzenie w badaniach i służą współczesnej medycynie, np. glinki kaolinowe są używane do produkcji leków na biegunkę ze względu na wiążące właściwości minerału o nazwie pałygorskit. Zazwyczaj jednak takie zalecenia można wrzucić do worka z napisem "gusła".


Benditos z Meksyku, fot. Sera Young
Czasem jedzenie ziemi może uzyskać charakter sakralny. W Palestynie znajduje się Grota Mleczna, w której wedle legendy Najświętsza Maryja Panna karmiła piersią Jezusa tuż przed ucieczką do Egiptu. Kilka kropel jej mleka, które upadły na ziemię, sprawiło, że cała grota stała się biała. Do dziś pielgrzymi, nie tylko z kręgów chrześcijańskich, przybywają do groty i próbują zeskrobać sobie nieco białego proszku, który w ich przekonaniu ma działanie mlekopędne i pomaga przy staraniach o potomka. W Ameryce Środkowej znajduje się wiele sanktuariów, np. w Chimayo, Esquipulas, gdzie praktykuje się spożywanie świętej ziemi w formie benditos, tak jak w Lourdes praktykuje się picie świętej wody. Prawdopodobnie spożywanie glinianych tabletek tkwi korzeniami w kulcie ziemi praktykowanym przez Majów głeboko w XV wieku w Esquipulas w miejscach, gdzie stoją dzisiejsze kościoły. W Iraku w Karbala znajduje się sanktuarium Imama Husajna, wnuka Mahometa. Ziemia z jego grobu zwana khak e shifa ma pomagać na wszelkie bóle i dolegliwości. Ciekawa jest też opowieść o hinduskim bogu Krisznie, który miał regularnie zjadać piasek jako dziecko. Jego przybrana matka Jaśoda była z tego niezadowolona i ukarała Krisznę. Gdy jednak poprosiła chłopca o otwarcie ust i zajrzała do środka ujrzała cały kosmos w jego ponadczasowym majestacie (jak się można domyślać, Jaśodi już się więcej nie czepiała jedzenia piasku). W praktykach hoodoo ziemia z grobu niemowlęcia ma ułatwiać poród i chronić zdrowie noworodka.


Mleczna Grota w Palestynie, więcej tutaj
Powyższe przypadki to jednak nie to samo co pica. Dokładna definicja podaje, że pica to impulsywne, aktywne i regularne poszukiwanie i zjadanie niejadalnych rzeczy przez co najmniej miesiąc. A więc coś zupełnie innego, niż łykanie tabletek na biegunkę. Pewne dowody na jej obecność odkryto już u Homo Habilis. Pierwszy raz zjawisko zjadania ziemi (geophagia) opisano w Korpusie Hipokratesa (ok. IV w. p.n.e.), u Galena dziwne łaknienia pojawiają się pod nazwą 'sroka' (po grecku κίττα) i u Aecjusza (po łacinie pica). Tak więc 'sroczka' jest starsza niż historia i gatunek ludzki. Najbardziej znane przykłady to zjadanie ziemi, kredy (wspólnie określane jako geofagia) lub lodu (pagofagia), ale może obejmować całe mnóstwo innych artykułów, a najpopularniejsze to piasek, kamienie, surowy ryż, skrobia ziemniaczana lub kukurydziana w bloczkach, popiół, wykałaczki, włosy, papier toaletowy czy karton, a nawet suszone łajno. To, co zdaje się je łączyć, to suchość (z wyjątkiem lodu) i chrupkość. Tak więc nie są to substancje przypadkowe. Ba, są na świecie prawdziwi koneserzy, którzy potrafią już po wyglądzie określić "smaczność" gliny, czy zapaleńcy, którzy kupują tę konkretną maszynkę do lodu, bo ona pozwala osiągnąć idealną konsystencję kostek! Nie chodzi więc o zjedzenie pierwszej lepszej ziemi do kwiatków. Takie uniwersalne prawidłowości każą sądzić, że za impulsem kryje się coś więcej.

Prażona glina Undongo zakupiona przez badaczy w jednym ze sklepików spożywczych w Kenii,
autor: Peter Abrahams
Każdy z nas pewnie słyszał tu i ówdzie o dziwnych upodobaniach żywieniowych, ale generalnie w naszej kulturze jest to postrzegane jako poważny odchył od normy. Tymczasem w niektórych obszarach Kenii aż 56% kobiet w ciąży przyznaje się do jedzenia ziemi. 74% dzieci w wieku szkolnym w Zambii robi to regularnie. Badanie przeprowadzone w Nowym Jorku pokazało, że aż 1.7% dzieci szkolnych miało pikę. Jego podstawą był tylko dobrowolny kwestionariusz, tak więc rzeczywista liczba przypadków może być wyższa. W Stanach czy we Francji można znaleźć nawet sklepy sprzedające specjalnie przygotowaną, paczkowaną ziemię i internetowe fora wsparcia. Także w polskim internecie pojawiają się tu i ówdzie zawstydzone pytania "Czy to normalne, że jem kredę?". W niektórych miejscach na ziemi geofagia jest równoznaczna z byciem w ciąży, np. w Malawi chętkę na odrobinę gliny postrzega się jako pierwszy objaw stanu błogosławionego a w Nigerii obserwacja, że kobieta je glinę, prowadzi do automatycznej konkluzji, że jest ona ciężarna.

Przez praktykujących pikę apetyt na nietypowy produkt jest przyrównywany do uzależnienia od tytoniu, alkoholu czy narkotyków. Jest to o tyle niesamowite, że trudno posądzić kamień lub kostkę lodu o zawartość substancji uzależniających. W kręgu psychologii i medycyny pikę łączy się z zaburzeniami i uważa czasem za jeden z objawów schizofrenii, autyzmu lub innych ciężkich schorzeń. W niektórych badaniach zaobserwowano korelację jedzenia spaczonego z niedoborami żelaza, cynku lub wapnia. Problem jednak w tym, że nie wiadomo czy pica jest tu przyczyną, czy konsekwencją. Niektórzy wiążą również jedzenie spaczone ze strategią radzenia sobie z głodem. Na przykład Alexander von Humboldt zaobserwował na początku XIX w., że Indianie z dorzecza Orinoko w czasach głodu raczą się ziemią zebraną z brzegów rzeki. Z kolei wśród niektórych Indian północnoamerykańskich panował obyczaj mieszania ziemi z niektórymi produktami takimi jak surowe ziemniaki czy chleb z żołędzi. Prawdopodobnie, by uchronić się przed nieprzyjemnymi następstwami spożycia tych nie do końca jadalnych roślin.

Czyżby więc pica była czymś normalnym i niewinnym? Czy to głęboko schowany głos instynktu każe nam zbierać kłaczki włosów lub zdzierać tynk ze ściany dla naszego własnego dobra? Czy powinniśmy dzieciom pozwolić chrupać surowy ryż do woli? No też nie do końca. Większość hipotez, które dotyczą związków piki z anemią opiera się na pojedycznych przypadkach opisanych w literaturze medycznej, a nie na badaniach przekrojowych. Coraz częściej pojawiają się opisy przypadków takich jak mały Józio z San Diego, który jest szczęśliwym, zdrowym, dobrze rozwijającym się chłopcem poza tym drobnym faktem, że przeszukuje dywan w pogoni za włosami do possania i połnięcia (w przedszkolu zdarza mu się zjadać piasek, kredę lub kredki). Jedzenie niektórych artykułów może być po prostu niebezpieczna dla zdrowia (cement, farby, plastik, łajno). Inne nie zawierają żadnych związków, które ewentualnie miałyby zaspokajać nieodobory w organizmie (np. lód) lub ich obecność jest wysoce wątpliwa (surowa skrobia, ryż, papier). Takie artykuły mogą zapychać układ pokarmowy, nie pozostawiając miejsca na zwykłe produkty spożywcze. Nawet słynne nigeryjskie gliny Undongo i kreda Kalabasz tradycyjnie uważane za "suplement" diety i środek przeciw mdłościom są w gruncie rzeczy bezwartościowe. Badania pokazały, że nie mają w sobie żadnych minerałów, które byłyby dostępne dla naszego układu trawiennego, a jednocześnie długie ich spożywanie może prowadzić do uszkodzeń i chorób układu pokarmowego. Długotrwałe jedzenie włosów może prowadzić do wytworzenia bezoaru (kamienia) w przewodzie pokarmowym, a spożywanie tynku z farbą do zatrucia ołowiem. 

Trichobezoar, czyli kamień jelitowy utworzony ze zjedzonych włosów, fot. Dr W. Sum

Rozwiewa się powoli mit, jakoby pica dotyczyła wyłącznie osób szczególnie narażonych na anemię (kobiet w ciąży, w czasie laktacji i dzieci). Badania przeprowadzone w Ghanie pokazały, że jedzenie ziemi praktykuje się bez związku z płcią (chociąż kobiety przyznawały, że podczas ciąży ich chęć na ziemię jest większa), wiekiem, zamożnością, zawodem czy stanem zdrowia. Do jedzenia ziemi przyznawały się nawet osoby z wyższym wykształceniem i na kierowniczych stanowiskach. Także w krajach Zachodnich opisuje się coraz więcej przypadków jedzenia spaczonego u dorosłych i zdrowych osób. Niektórzy wręcz przyznają się do tego, że praktykują pikę od kilkunastu lat. Wspomniane wyżej badanie z Ghany pokazało nie tylko popularność geofagii w tamtejszym społeczeństwie, ale także brak powiązania z problemami zdrowotnymi czy niedożywieniem. Pica nie musi więc wynikać ani z niedoborów, ani z choroby. 

https://thenationalpilot.ng/pica-eating-disorder-syndrome/
Pakkirappa Hunagundi - człowiek, który z uzależnienia od cegieł zrobił sposób na zdobycie sławy


Czym więc do diaska jest pica? Odpowiedź, jak to zwykle bywa, brzmi: to skomplikowane. Możliwe, że pod hasłem jedzenia spaczonego zgromadzono szereg zupełnie niezależnych zjawisk. Czym innnym jest przecież kulturowo usankcjonowane (czy to medycznie, czy religijnie) spożywanie niejadalnych rzeczy, a czym innym obsesyjne poszukiwanie pewnych artykułów przez osoby z zaburzeniami psychicznymi. Innym celom będzie służyć jedzenie gliny, a innym lodu lub kredy. W niektórych społecznościach geofagia lub podobne praktyki będą wręcz oczekiwanym zachowaniem, podczas gdy w innych nawet najmocniejsze impulsy będą tłumione i ukrywane. Możliwe, że pica bierze swoje początki w ewolucyjnych mechanizmach adaptacyjnych, które zostały w nas jako atawizm. Ludzie jako gatunek zmienili swoje środowisko i zwyczaje szybciej, niż ewolucyjnie byli w stanie się do tych zmian przystosować. W takich momentach społeczności ludzkie wytwarzają wzorce kulturowe, które mają za zadanie wyjaśnić i oswoić obecność takiego atawizmu. Jak mogliśmy zobaczyć na przykładach powyżej, w różnych miejscach na świecie te wyjaśnienia poszły w zupełnie innych kierunkach, a ich wnikliwe badanie dopiero się zaczyna. 

A może chodzi po prostu o to, że kreda jest smaczna?


Źródła:
Hao Xiang, Jason Han, Wiliam Ridley, Lloyd Ridley, "Pica: eating disorder", w: Journal of Medical Imagining and Radiation Oncology, 62/S1 (2018), 97-98.
Ishmael Norman, Fred Binka, Anthony Godi, "Geophagia: A cultural-nutrition health-seeking beheaviour with no redeemin gpsyho-social qualities", w: South Eastern European Journal of Public Health 2 (2014). 
Peter Abrahams, Theo Davies, Abiye Solomon, Amanda Trow, Joanna Wragg, "Human Geophagia, Calabash Chalk and Undongo: Mineral Element Nutritional Implications", w: PLOS online 8/1 (2013).
Sera Young, Craving Earth: Understanding Pica - the Urge to Eat Clay, Starch, Ice and Chalk", 2012. 
Patricia Kao, Robert Needlman, Martin Stein, "A Toddler with Hair Fascination", w: Journal of Developmental and Behavioral Pediatrics" 26 (2005), 308-311.
Dennis Moore, David Sears, "Pica, Iron Deficiency, and the Medical History", w: The American Journal of Medicine" 97 (1994), 390-393.
Russel Reid, "Cultural and medical perspectives on geophagia", w: Medical Anthropology 13/4 (1993), 337-351.

Zajrzyj na profil FB: https://www.facebook.com/columnalactaria/